Wydaje Ci się, że jesteś na dobrej drodze, a najcięższa praca już za Tobą. Być może udało Ci się odzyskać kilogramy stracone podczas anoreksji. Albo przestać wymiotować lub po prostu te incydenty ograniczyć. A jednak ciągle nie jest tak, jak to było w wyobrażeniach. Nie ma poczucia wolności, a myśli o jedzeniu dalej pochłaniają masę Twojego czasu i energii. Pracują z pacjentami, a także na swoim własnym przykładzie zauważyłam, że zazwyczaj przyczyną tkwienia w takim martwym punkcie są 3 schematy myślenia. Być może któryś z nich dotyczy też Ciebie?

Chęć posiadania całkowitej kontroli nad masą ciała

Zważając na to, że w zdecydowanej większości przypadków to właśnie chęć zmniejszenia masy ciała jest przyczyną zaburzeń odżywiania, nauka nadawania masie ciała znacznie mniejszego priorytetu w naszym życiu jest kluczowa dla uwolnienie się od ED. Bardzo często spotykam się z tym, że pacjenci mają w głowie określoną masę ciała, której nie chcą przekraczać i nie są w stanie podjąć kroków, które mogłyby do tego doprowadzić. Dlaczego wyznaczenie sobie takiego założenia i kurczowe trzymanie się go jest bez sensu?

  • bardzo możliwe, że masa ciała, którą sobie założyłaś/eś nie ma nic wspólnego z tą, która jest naturalna dla Twojego organizmu. Jeśli choroba trwała u Ciebie wiele lat, podczas których nieustannie pojawiały się spadki i wzrosty masy ciała, a Ty zawsze starałaś/eś się wywierać na tę masę ciała wpływ poprzez niezdrowe zachowania, ta genetycznie zaprogramowana dla Ciebie prawidłowa masa ciała pozostaje zagadką. A odnoszenie się do masy ciała z czasów liceum jest po prostu zupełnie nietrafione.
  • Zazwyczaj ta akceptowalna masa ciała oscyluje w dolnej granicy normy, czasem na granicy niedowagi. Pomyśl o osobach z Twojego otoczenia, które nie miały problemów z zaburzeniami odżywiania, nie są na żadnej diecie i trzymają podobną masę ciała przez dłuższy okres czasu. Mają różne sylwetki. Bardzo mało jest w naszym środowisku osób będących naturalnie bardzo szczupłymi. Niejednokrotnie okazuje się, że po zaprzestaniu ciągłego kontrolowania masy ciała i nauce jedzenia intuicyjnego masa ciała wzrasta tylko o 1-2 kg. Teraz pomyśl, czy warto wkładać tyle czasu, energii i sił psychicznych w to, żeby ważyć kilogram mniej?
  • Masa ciała i tak będzie się zmieniać na przestrzeni lat, tak jak i będzie się zmieniać nasze ciało. Pomyśl o sobie w perspektywie nie najbliższych 6 miesięcy, a 6 lat. Czy wyobrażasz sobie, że przez te wszystkie lata cały czas skupiasz wszystkie wysiłki na utrzymaniu tych XX kg? Po drodze może zdarzyć się wiele sytuacji, które wpłyną na zwiększenie masy ciała. U osoby, która swoją samoocenę opiera w głównej mierze właśnie na tym aspekcie, może to spowodować nawrót zaburzeń odżywiania w praktycznie dowolnym momencie życia. A chyba nie chcesz znowu znaleźć się w tym miejscu.

Oczewkiwanie cudu

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że życie po wyjściu z zaburzeń odżywiania nie zmienia się na lepsze. Zmienia się, i to bardzo, co często staram się podkreślać. Tylko trzeba mieć świadomość tego, że żeby coś faktycznie się zmieniło, to my musimy coś zmieniać. Porzucając zaburzenia odżywiania odzyskujemy pewne utracone zasoby: czas, pieniądze, energię, możliwość budowania relacji i wiele innych. Największe zmiany na lepsze dokonują się wtedy, kiedy zaczynamy te zasoby wykorzystywać. Pieniądze zaoszczędzone na napadach nie uszczęśliwią Cię, leżąc po prostu na koncie. Ale jeśli pojedziesz za nie w wymarzoną podróż, będzie na pewno niezapomniane doświadczenie. Czas, którego nie spędzasz na planowaniu posiłków może wcale nie wydawać się wartościowy, jeśli nie będziesz wiedzieć, jak go zagospodarować. Co innego, jeśli wykorzystasz go na realizowanie pasji i zainteresowań.

Często jest tak, że wyobrażamy sobie, że wyjście z ED jest magiczną granicą, po przejściu której nasze życie będzie niczym kraina mlekiem i miodem płynąca. A kiedy już jesteśmy u progu zdrowia okazuje się, że z nieba nie spadła lepsza praca, za rogiem nie czekała miłość życia i generalnie czujemy się oszukani. Bo nie tak to miało wyglądać, bo miały być fajerwerki, a są marne zimne ognie. Niestety tak nie jest, bo w życiu zawsze będą obecne mniejsze i większe problemy. Czasami tymi problemami są zaburzenia współwystępujące z zaburzeniami odżywiania: BDD, depresja, zaburzenia osobowości. Samo wyjście z ED nie jest magicznym przejściem do szczęśliwego życia. Powiedziałabym raczej, że jest kluczykiem, dzięki któremu te drzwi możemy otworzyć.

Strach przed utratą tożsamości

Ten schemat dotyczy głównie osób, u których zaburzenia odżywiania wiążą się z utrzymaniem bardzo szczupłej lub wychudzonej sylwetki. Przez wiele lat zaburzeń, ten najbardziej widoczny ich objaw staje się niejako cechą charakterystyczną chorego. Przyzwyczajamy się do tego, że jesteśmy najchudsi w grupie znajomych. Do tego, że nasza niedowaga wszędzie przyciąga uwagę. Albo do tego, że zawsze ktoś zupełnie bez pomyślunku komplementuje nasze chude nogi. Próbujemy sobie wyobrazić siebie bez zaburzeń i… no nie da się. Bo to już nie będę JA. Bo co pomyślą inni? Tymczasem nasze prawdziwe JA jest właśnie schowane pod maską choroby. Może nawet jeszcze nie zdążyliśmy go odkryć. Dlatego bardzo ważne jest znalezienie czegoś, co zastąpiłoby nasze zaburzenia i pomogło budować nowy, zdrowy wizerunek. Boisz się, że mając masę ciała w normie będziesz przeciętną, szarą myszką? Pofarbuj włosy na kolor, o którym marzyłaś. Zrób kolczyka, tatuaż, zmień styl. Choć trzeba pamiętać o tym, że niezależnie od wyglądu każdy z nas jest wyjątkowy, takie działania pomagają zerwać z przekonaniem, że bez ED niczym się nie wyróżniamy. Ja, kiedy byłam już jedną nogą w zdrowym życiu, a druga ciągle nie chciała wyjść z bagna anoreksji, dokonałam kilku zmian: z brunetki stałam się jasną blondynką, prawie całą garderobę wymieniłam na białą, a wolny czas poświęciłam na naukę rosyjskiego, o którego opanowaniu zawsze marzyłam. Ostatnio poruszałam ten temat na Instagramie i naprawdę możecie mi wierzyć: jest ogrom rzeczy, które mogą nas czynić zapadającymi w pamięć i przekonać nas samych, że nie jesteśmy tylko umęczoną duszą, z której choroba wyssała wszelkie zainteresowania i charyzmę. Bardziej dosadnie: nikt nie będzie nad Waszym grobem wspominał Waszej przerwy między udami.

Jeśli w którymś z tych schematów odnajdujesz siebie, mam nadzieję, że będziesz pracować nad jego przełamaniem. Pamiętaj, że zmiana zaczyna się w głowie. Dlatego nie daj sobie wmówić, że na jakimkolwiek etapie wychodzenia z zaburzeń odżywiania nie zasługujesz na pomoc, bo „nie jest ze mną tak źle”. Najlepsze efekty daje trio: terapeuta, dietetyk i lekarz psychiatra. Jeśli chcesz intensywnie pracować nad przełamaniem ostatniej linii oporu z osobą, która przeszła tę samą drogę, zapraszam Cię pod swoją opiekę – z myślą o osobach zmagających się z zaburzeniami odżywiania stworzyłam miesięczny pakiet usług, o których przeczytasz tu.