Petersburg od wielu lat okupował szczyt mojej listy miejsc, które chciałam zobaczyć. Było kilka podejść, ale za każdym razem okazywało się, że potencjalni towarzysze podróży się wykruszali, więc ostatecznie stwierdziłam, że nie ma co marnować czasu i poleciałam sama w wielki świat. Jeśli Wam również marzy się Wenecja Północy, ale tak jak ja gubicie się nawet w galeriach handlowych, zawsze na wszelki wypadek odpalacie dwie odrębne nawigacje, a schematy komunikacji miejskiej to dla Was plątanina kolorowych kresek i cyferek – przeczytajcie koniecznie. W tekście pojawiają się nazwy konkretnych firm, ale niestety nikt mi za reklamę nie zapłacił. Wszystkie moje rady płyną prosto z serca, żeby pokazać, co się sprawdza u mnie.

Od czego zacząć – wiza i bilety

O tym, że do Rosji potrzeba wizy, chyba wiedzą prawie wszyscy. O tym, że jest pieruńsko droga – trochę mniej osób. Najpopularniejszy wariant to wiza turystyczna 30-dniowa na jeden wjazd. Koszt… (badum tsss…) ok. 450 zł. Ja jako osoba leniwa zawsze korzystam z usług biura wizowego Tamara w Gdańsku. Będzie to pomocne zwłaszcza dla tych, którzy sami nie poradzą sobie z wypełnieniem wniosku wizowego. Za pośrednictwo płacę około 50-80 zł, a omijam stanie w kolejkach do ambasady. W biurze wizowym dodatkowo można wykupić ubezpieczenie w towarzystwie akceptowanym przez władze Rosji przy wydawaniu wiz. Szczerze mówiąc, zawsze traktuję to po prostu jako jeden z koniecznych papierów i zawsze dodatkowo ubezpieczam się porządnie i od wszystkiego we własnym zakresie w Warcie (z kodem 48139 macie 10% zniżki na ubezpieczenia podróżne na https://online.warta.pl/ i przy okazji wesprzecie agencję ubezpieczeniową mojej mame, więc wiecie, co robić!). Do wizy są też potrzebne standardowe zdjęcia en face. Jeśli nie wyjdziecie na nich jak ziemniak albo ewentualnie przestępca, możecie nie przejść kontroli granicznej. Generalnie za wszystkie formalności polecam zabrać się minimum 3 tygodnie przed podróżą.

W kwestii podróży jestem równie wygodnicka i najbardziej lubię połączenia lotnicze, bez żadnych przesiadek. Podczas obu wyjazdów korzystałam z połączenia LOTu Warszawa – Petersburg. Ceny mocno wahają się w zależności od daty. Najdrożej jest na przełomie czerwca i lipca, kiedy wszyscy zlatują się podziwiać słynne białe noce (nie dla psa kiełbasa, więc ja załapałam się tylko na ich namiastkę). Niemniej jednak trzeba przygotować się na wydatek około 1000 zł (chyba, że zdecydujecie się na opcję bez dużego bagażu, której to zdecydowanie nie polecam – dlaczego? o tym później) + ewentualny dojazd do Warszawy.

Zakwaterowanie

Wiza wyrobiona, bilety kupione? Czas na wybór miejsca do spania. Ponieważ jechałam w pojedynkę, miałam nadzieję znaleźć pokój w hostelu lub tanim hotelu, ale koniecznie wyposażony we własną łazienkę. Okazało się to zadaniem niemożliwym i ostatecznie wylądowałam w pokoju dwuosobowym. Hostel, w którym mieszkałam (dwa razy w tym samym miejscu) to Petersburska sieciówka, zlokalizowana w kilku miejscach, w tym przy Newskim Prospekcie, czyli najważniejszej ulicy w mieście. Ja wybrałam ten zlokalizowany przy ulicy Kamiennoostrovskiy Prospekt. Znajduje się minutę drogi od stacji metra, a w okolicy jest całodobowy market, apteka, która kilkukrotnie ratowała mi życie, pierogarnia, McDonalds i kawiarnia. Jak na hostel warunki były fantastyczne, a obsługa przemiła, więc z czystym sumieniem polecam Wam tę miejscówkę. Co do cen – w czerwcu płaciłam 144 zł/dobę, a we wrześniu było już 50% taniej. Obłożenie jest tam bardzo duże, więc im wcześniej zarezerwujecie, tym lepiej.

Przygotowania do podróży

Przede wszystkim – Petersburg to miasto deszczu. Jeśli na wakacjach chcecie grzać się w słońcu – wybierzcie inny kierunek. Typowe powiedzonko mówi: „- Od dawna pada w Petersburgu? – Od 1703 roku”.

Żeby wydrukować zdjęcie z Petersburga, nie potrzeba kolorowej drukarki
Prawdziwy mieszkaniec Petersburga rozpoznaje do 1000 odcieni szarości.

Pogoda zmienia się dosłownie co 10 minut, więc zawsze najlepiej mieć przy sobie płaszcz przeciwdeszczowy lub parasol. Nie oszczędzajcie też na bagażu i weźcie całą walizkę rzeczy na każdą możliwą sytuację. Pierwszego dnia noc była tak ciepła, że nocą chodziłam w samej sukience, za to już następnego dnia marzłam w zimnym deszczu, w 11 stopniach. Na wrześniowy wyjazd wzięłam ze sobą płaszcz wiosenny i zimowe futro. Radzę też uważać z rozkloszowanymi spódniczkami, bo przy tamtejszych wiatrach można skończyć jak Marilyn Monroe w Słomianym Wdowcu. Typowy dzień wygląda tak:

Państwo na zdjęciu prezentują najnowszy trend, czyli dobór outfitu pod kolor nieba. Na drugim planie Sobór Kazański.

Jeśli macie legitymację studencką – również koniecznie ją weźcie, bo w niektórych miejscach uprawnia do zniżek.

Lotnisko, dojazd do centrum i komunikacja

Powiem szczerze, że przerażają mnie lotniska. Ale w porównaniu np do takiego londyńskiego Stansted, petersburskie Pulkovo jest naprawdę przyjemne. Uwaga! Podczas kontroli granicznej lub jeszcze na pokładzie samolotu dostaniecie świstek papieru, tzw. kartę migracyjną – pilnujcie go jak oka w głowie, bo bez niego będą problemy z powrotem do domu! Z lotniska jest jedno główne wyjście, tuż pod którym co kilka minut zatrzymuje się autobus, który dojeżdża do stacji metra Moskovskaya (to końcowy przystanek, więc trudno go przegapić). Bilet kupuje się w środku, u tzw. Pani Autobusowej. Po prostu czekacie, aż do Was podejdzie, dajecie jej ruble i dostajecie bilet. Uwaga! Są panie mniej i bardziej miłe: raz również mój bagaż był zobowiązany do kupienia biletu. Dobrze jest też zapłacić drobnymi, bo mogą pojawić się komplikacje z wydaniem reszty. Ja zawsze już na lotnisku kupuję rosyjską kartę SIM, więc tym sposobem rozmieniam banknoty z kantoru. Karta z dużym pakietem internetu kosztuje około 20-30 zł i uważam, że jest to obowiązkowe wyposażenie każdego nieogarniętego podróżnika. W drodze z lotniska możecie zacząć wypatrywać luksusowych lub po prostu ciekawych samochodów, których po Petersburgu jeździ naprawdę sporo.

Na stacji metra najlepiej kupić kartę naładowaną na 10 przejazdów. 1 przejazd to jedna wycieczka w podziemia, niezależnie od tego, ile razy w międzyczasie będziecie się przesiadać lub jeździć sobie w jedną i w drugą stronę. Metro kursuje co około 2 minuty i dojeżdża prawie wszędzie. Dodatkowo możecie popodziwiać wiele pięknych stacji. Generalnie po mieście poruszałam się jedynie metrem, pieszo i w chwilach lenistwa Uberem, który kosztuje tam śmieszne pieniądze, ale w ciągu dnia jest mało wygodny ze względu na duże korki. Jednak jest też spora ilość linii autobusowych i marszrutek, jednak oznaczenia przystanków i rozkłady jazdy bywają – powiedzmy – zagadkowe.

Stacja Admiralteyskaya

Niezależnie od tego, czym się poruszacie – koniecznie zwracajcie szczególną uwagę na to, po jakiej stronie kanału powinniście się znaleźć. Petersburg jest poprzecinany kanałami i mostami. Problem w tym, że ulice po obu ich stronach mają zwykle tę samą nazwę. W rezultacie nie raz zdarzyło mi się zawracać pół kilometra, bo szukałam czegoś nie na tym nabrzeżu, na którym powinnam. Mapy Google nie zawsze są pomocne, bo też czasem wariują w tych okolicach.

Zwiedzanie

Tak naprawdę prawie cały Petersburg jest piękny i warty obejścia na piechotę. Setki razy przystawałam w niby zupełnie zwykłym miejscu i odkrywałam przepiękne bramy albo elewacje. W ostateczności po prostu typowo rosyjskie „smaczki”, o takie np.:

Go hard like Vladimir Putin

O głównych zabytkach na pewno poczytacie na każdej stronie poświęconej temu miastu i w każdym przewodniku, więc nie będę wymieniać wszystkich. Wstęp do większości miejsc kosztuje mniej więcej 15-25 zł, praktycznie wszędzie są cenniki również w języku angielskim. Przed wybraniem się w konkretne miejsce zawsze polecam sprawdzić, czy na pewno jest danego dnia i o danej godzinie otwarte, bo można być niemile zaskoczonym. Przy zwiedzaniu cerkwi pamiętajcie o długiej spódnicy/spodniach i nakryciu głowy. W niektórych przy wejściach są specjalne kosze z „fartuszkami” i chustami dla zapominalskich. Nie radzę nie przestrzegać tych reguł, bo pilnujące cerkwi babuszki tylko czekają, żeby zabić wzrokiem.

Moim ulubionym miejscem w Petersburgu jest Ogród Letni (Letniy Sad), czyli przepiękny, carski park (tak kocham jedną z tamtejszych fontann, że w swoim mieszkaniu podłogę mam „w szachownicę”, żeby mi się z nią kojarzyła). Na jego zwiedzanie najlepiej wybrać w miarę słoneczny dzień, wtedy robi prawdziwie bajkowe wrażenie. Nocą też jest ciekawie, ale ponieważ nie ma żadnego oświetlenia, nie polecam tej opcji na pierwsze wejście. Wstęp jest bezpłatny.

Po całym Ogrodzie rozrzucone są rzeźby w stylu antycznej Grecji.

Innym ogrodem, który warto odwiedzić jest Ogród Botaniczny przy ulicy Professora Popova. Z moim szczęściem trafiłam na zamknięte oranżerie, ale całość i tak ma typowo rosyjski urok (czyli tak jakby pałacowo, na bogato, ale jednak czasem przebija ruina i ZSRR).

Jednym z najbardziej znanych miejsc jest muzeum Ermitaż. Na jego zwiedzanie polecam zaplanować z wyprzedzeniem cały dzień i z samego rana lecieć ustawić się w kolejce całkiem przypominającej te PRL-owskie. Uważajcie, żeby ustawić się w odpowiednim ogonku. Są osobne dla osób kupujących bilety w kasie i osobne dla osób z biletami internetowymi lub kupionymi w automatach. Niestety bilety zniżkowe oraz darmowe (np. dla studentów z całego świata) można odebrać tylko i wyłącznie w kasie. Ja czekałam około 3 godzin w kolejce do wejścia do budynku, a potem kolejne 30 minut w kolejce do kasy. Było 12 stopni, ja miałam cienki płaszcz, wiał zimny wiatr, co chwilę siąpił deszcz i miałam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do hostelu. Na szczęście wytrwałam i mogę stwierdzić, że dzięki temu zobaczyłam najpiękniejsze wnętrza, jakie według mnie istnieją. Ze wzruszenia i przytłoczenia ogromem carskiego przepychu pociekło mi nawet kilka łezek. Samo obejście Ermitażu zajmuje parę godzin. To jak chodzenie po niekończącym się pałacowym labiryncie.

Dużo mniejszy, zdecydowanie mniej oblegany, ale równie piękny jest Pałac Marmurowy przy ulicy Milionnej oraz Pałac Jusupowych.

Obowiązkowe punkty wycieczek to też Sobór Kazański i Sobór Zmartwychwstania Pańskiego (Spasa na Krowi, z charakterystycznymi kolorowymi, zdobionymi kopułami).

Z niestandardowych miejsc polecam Smoleński Cmentarz Prawosławny (Kamskaya 26). Warto przespacerować się przez jego starą część.

Miłośnikom kotów spodoba się też kocia kawiarnia Soulmate (Naberezhnaya reki Fontanki 51-53). Płaci się w niej za czas przebywania, a wszystkimi herbatami i ciastkami można częstować się do woli. Jest też pianino, które osobiście przetestowałam.

Kolejne miejsce, które po prostu trzeba zobaczyć to zespół pałacowo-ogrodowy w miasteczku Peterhof. Dojazd marszrutkami albo kolejką podmiejską ze stacji metra Baltiyskaya.

Jedzenie

Ceny jedzenia są zbliżone do tych w Polsce, może trochę wyższe. Mają rewelacyjny serek wiejski i coś, czego u nas nie znajdziecie, a czym zajadałam się praktycznie codziennie, czyli rjażenkę. To taka gęsta, kremowa, mniej kwaśna maślanka.
Restauracji i barów mlecznych jest bardzo dużo, ale niestety w większości jest problem z opcjami wegetariańskimi, a tym bardziej wegańskimi.

Z lokali na pewno warto wybrać się do Syrnika (Kamiennoostrovskiy Prospekt 47), w którym macie do wyboru same dania z serem w różnej postaci. Ja wybrałam zupę z gorgonzoli z krakersami – sztos nad sztosy.

Jeden z głównych punktów moich wycieczek to oczywiście lody. Lodowe róże można kupić w Gelateria Di Neve. Mają swoje stanowiska w dwóch miejscach, szczerze polecam te pod adresem Zanevskiy Prospekt 67. Znajduje się w centrum handlowym i dużo łatwiej do niego trafić. Wybór smaków nie jest powalający, ale zdarzają się bardzo ciekawe (np. o smaku białych grzybów – dziwne doświadczenie). Z lodów sklepowych spróbujcie klasycznego Plombiru, czyli śmietankowych lodów w wafelku.

Bezpieczeństwo

Nie spotkała mnie żadna przykra sytuacja. No może oprócz tego, jak zaklinowałam się z walizką w bramce przy wejściu do metra, a panowie policjancie się ze mnie śmiali, zamiast mi pomóc. Tak jak niestety chyba wszędzie, wieczorami zdarzają się jedynie zaczepiający, podchmieleni panowie. Za to za nic w świecie nie zdecydowałabym się tam na wypożyczenie samochodu, bo to, co dzieje się na ulicach zdecydowanie by mnie przerosło. Rosjanie jeżdżą jak chcą, parkują gdzie chcą, nadużywają klaksonów, wymuszają pierwszeństwo, a często nawet nie mają w zwyczaju przepuszczać pojazdów na sygnale. Uroku dodaje fakt, że są samochody, które poruszają się połatane np. zwykłą przezroczystą taśmą. Czasami ewentualnie izolacyjną. Za to folią spożywczą zabezpiecza się samochody uszkodzone.

Czy trzeba znać rosyjski?

Nie ukrywam, że znajomość angielskiego wśród przeciętnych Rosjan nie jest zbyt dobra. Jednak z racji tego, że to duże, turystyczne miasto, wiele restauracji i innych obiektów posiada menu, cenniki i informacje w tym języku. Niemniej jednak myślę, że warto opanować chociażby sztukę czytania cyrylicy, żeby łatwiej poruszać się po mieście. Mieszkańcy Petersburga są też w większości mili i pomocni, a kiedy słyszą, że obcokrajowiec mówi po rosyjsku, są wręcz zafascynowani, od razu pytają skąd, po co i dlaczego sama.

Jeśli zdecydujecie się kiedyś wybrać do mojego ukochanego miasta, pochwalcie się zdjęciami! A w razie pytań – piszcie śmiało, postaram się pomóc.

Monaster Smolny, najładniejszy nocą.
Na mostach często można poczuć się jak podczas huraganu.


Kategorie: Lifestyle