Chyba każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z zaburzeniami odżywiania, szukał książek lub filmów, w których mógłby odnaleźć swoją historię. Chociaż niektóre z nich poleciłabym również tym, którzy nigdy nie mieli z nimi bliższej styczności – właśnie po to, żeby lepiej je zrozumieć. Jedną z nich jest właśnie dość mało znane „Zaplecze” Marty Syrwid.

Swój egzemplarz mam od 10 lat. Trafił do mnie w jednym z najcięższych momentów mojej choroby, o czym cały czas przypominają mi pozakreślane cytaty. Kiedyś traktowałam je jako górnolotne wytłumaczenia dla anoreksji, coś, co mogłoby usprawiedliwiać niszczenie swojego ciała i nadawać mu głębszy sens. Fragmenty wykorzystałam nawet w pracy pisanej na Olimpiadę Języka Polskiego i Literatury. Obecnie zdarza mi się odnajdywać podobne motywy zachowań u swoich pacjentek.

Książki o zaburzeniach odżywiania niestety dość często powielają bardzo podobne schematy. Z jednej strony to zrozumiałe, bo w końcu u wielu chorych powtarzają się pewne wspólne elementy, ale z drugiej – ile można czytać bardzo podobne do siebie historie, opowiedziane w bardzo podobny do siebie sposób? W „Zapleczu” również przewijają się utarte schematy, charakterystyczne dla chorych na anoreksję: nadmierna ambicja, problemy w relacjach z rodzicami, osamotnienie, lęk przed dojrzewaniem. Tym, co je wyróżnia jest za to narracja. Zamiast spójnych, pełnych zdań mamy coś na kształt nieco chaotycznego potoku myśli głównej bohaterki. Z jej monologu wyłania się historia choroby i relacja z mityczną Aną, ale też smutny obraz szarej, blokowej, polskiej realności, zapewne bliskiej wielu z nas. Nic nie jest ugrzecznione. Zdarzają się i przekleństwa, i opisy praktyk takich jak przeżuwanie i wypluwanie jedzenia. Dla kogoś, kto sam nie chorował, wiele z tych myśli może być absurdalnych i trudnych do zrozumienia, ale przecież i samym chorym czasem ciężko odróżnić myśli własne od tych napędzanych chorobą. Ba, nierzadko wykluczają się one wzajemnie.

Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty:

Chcę być kłębkiem, chcę mieć kłębek i chcę go z siebie wyrzucić, wyrzygać. Żeby z powrotem zjeść. Mogłabym narysować to cyrklem. Żeby przestać myśleć o jedzeniu i dziewczynach z kłębka, muszę rozładować siebie, zmarnować baterie.

Staję się wyizolowanym działaniem matematycznym. Zawieszonym w próżni. Długim. Ciągnę się w nawiasach aż do teraz. Od sześciu lat dodaję kolejne cyfry, doświadczenia. Skuteczniejsze diety. I zestawy ćwiczeń na piękne ciało. (…) Kiedyś przyjdzie czas na „równa się”. Skończę wtedy proces dopracowywania mnie. (…) Będą się mnie bać. Mówić szeptem, że jestem piękna.

Na pewno muszę wspomnieć o tym, że „Zaplecze” to nie jest historia ze szczęśliwym zakończeniem (choć ostatnie zdanie pozostawia furtkę do takiego rozwoju wydarzeń). Nie ma w niej też odpowiedzi na to, jak właściwie poradzić sobie z anoreksją. Dlatego nie jest to raczej najlepszy wybór dla tych, którzy sami aktualnie walczą (tym wszystkim polecam Obsesję Piękna). Jeśli jednak zaburzenia odżywiania macie już za sobą (lub prawie za sobą), cierpi na nie ktoś z waszych bliskich, lub sami pracujecie z takimi osobami – „Zaplecze” z pewnością pomoże „wczuć się” w to, co czuje chory.



1 komentarz

Na krawędzi widelca - spowiedź bulimiczki. - Dietetyk Aleksandra Narewska · 6 maja 2019 o 14:45

[…] już – po Zapleczu – książka o zaburzeniach odżywiania, o której chciałabym napisać kilka słów. […]

Możliwość komentowania została wyłączona.